niedziela, 23 grudnia 2012

Wytłumaczenie? NIE.

Tak, jak już sądzicie po tytule, że będę się tłumaczyć i żalić, że nie dałam 2 rozdziałów, a powinnam, blablabla. Odpowiem wam wielkim czarnym NIE. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo nawet nie mam z czego. Rozdziałów nie wstawiłam tylko i wyłącznie dlatego, bo nikt nie daje znać, że przeczytał W KOMENTARZU. Tak, prosiłam was wieeeeele razy jeżeli przeczytaliście NAPISZCIE W KOMENTARZU. Ale za przeproszeniem, jak grochem o ścianę. Nie piszcie mi, że są wyświetlenia, ciesz się z tego, niektórzy nie mają konta itp. itd. TAK WIEM. Konto nie trudno założyć, a jeżeli chodzi o wyświetlenia, to może być tak, że ktoś komuś poleci, ta osoba tylko wejdzie, uzna, że gówniane i wyjdzie nic nie czytając. Więc tyle powiem w skrócie: Konto łatwo można założyć, więc się nie czepiajcie. Jak w najbliższym czasie (do 29 grudnia) nie będzie chociaż 3-4 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, bloga OFICJALNIE USUWAM. Chociaż i tak nikt nie będzie płakał, bo to było gówniane...
Pozdrawiam.

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 6

*Z perspektywy Sashy*
- O kur...
- Ja pierdziele...
Jak weszłam, oniemiałam... A o co mi chodzi? Wszędzie po pokoju porozrzucane płatki róż, świeczki, taca na podłodze z przekąskami i szampanem.
- H... Harry, to dla mnie?
- Oczywiście milejdi.
- To ja zostawię was samych. - Mary.
- Al... Ale... z jakiej to okazji?
- Z takiej... - podszedł bliżej... że cię kocham - pocałował mnie.
- Harry, ciągle czymś mnie zaskakujesz.
- A, właśnie! Jutro w ósemkę jedziemy do parku wodnego.
- Poważnie? Ale fajnieeeeeeeeeeeeee! Kocham cię, Harry.
- Ja ciebie też, ja ciebie też.
- Dobra, chodź na dół, to w końcu twoje urodziny.
- A co z tym? - wskazał na pokój.
- Kiedy indziej, dobrze misiu?
- No okeeeej.
- O, Harry! Szukałam cię! Słuchaj, możemy porozmawiać?
- No nie wiem... - popatrzył na mnie.
- Dobrze, idź, ale za 5 min. masz być, jasne?
- Okej.
*6 min. później*
- Mary, nadal go nie ma... A jeżeli ona go upiła i zgwałciła? Albo zabiła?
- Przestań.
- Nie, idę go szukać. Czekaj, czekaj czy ty też słyszysz te krzyki? Chodź.
- Noo, to chyba tu. - Mary wskazała na jeden z pokojów.
- Zostaw mnie! Nie jesteś już moją przyjaciółką! Jesteś zwykłą szmatą!!! Wykorzystałaś mnie! - krzyczał Harry.
- Wchodzimy tam. - Sasha.
- Okej.
- Harry? Co tu się dzieje?!
- To ona, ona zaczęła mnie rozbierać, całować, Sasha, przepraszam, to nie ja. Naprawdę. Ona mnie zmusiła, Sasha wybacz mi, błagam...
- Dobrze, wybaczam. A TY SZMATO CO TU JESZCZE ROBISZ? WON!
- Hahaha, a jak nie to co? - Śmiała się perfidnie.
- Gówno!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział gówniany, bo pisałam go na szybko.
Chyba jak na razie zawieszę bloga, bo nikt go nie czyta.
Pozdrawiam.


sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 5

*Z perspektywy Sashy*
- Harry, słuchaj. Lou mi powiedział coś... coś bardzo dla mnie ważnego. - krępowałam się.
- Hm? - Harry.
- Powiedział mi, że się o mnie martwi, bo ty miałeś wiele dziewczyn, z którymi szybko zrywałeś itp. i ja udawałam, że nic się nie dzieje, ale tak naprawdę, to to mnie zamartwia...
- Spokojnie, zaufaj mi, po prostu mi zaufaj... - przytulił mnie.
- Dobrze, chodźmy na dół do nich. Mm, co za zapachy, wy idźcie do masterchefa, czy coś hahaha.
- Hahahah, nie. - Zayn.
-Kto ostatni w basenie, ten jest debil! - zachęcał Harry. - Sasha, no chodź! Bo inaczej wrzucę cię tutaj! Haha.
- Nie, może później, okej? - wiedziałam, że to się źle skończy.
- Teraz! Dobra, idę po ciebie! Hahaha. - Harry nadal nie dawał mi spokoju.
- Harry, nie! Przestań! Harry! Aaaaa...- no i mnie wrzucił. - Topię się! Harry! Ha..*gaufbv*. - czułam, że opadam na dno.
- Jezus Maria! Harry! Debilu, ona nie umie pływać! Wyjmij ją! Natychmiast!!! - krzyczała przerażona Mary.
- Dzwońcie na pogotowie! - Liam.
- Boże! Sasha, SASHA! Obudź się, nie umieraj, nie! Wszystko będzie dobrze, Sasha. Będziesz żyła! Oddychaj! proszę! - Mary.
- Pogotowie już jest! - krzyczał Liam.
- Witam, co się stało? - lekarz.
- Ja... ja wrzuciłem ją do basenu dla żartów, ale nie wiedziałem, że ona nie umie pływać, naprawdę.
- Dobrze, ona ma za dużo wody w płucach, zawieziemy ją do szpitala i postaramy się tą wodę wyssać. Kto z państwa może z nami jechać? - spytał lekarz.
- Może ja pojadę? - Harry.
- Nie, na pewno nie ty, ja pojadę, a wy jedźcie samochodami.- Mary
- Dobrze, więc zapraszamy do karetki.- lekarz.
*15 min. później**w szpitalu*
- Ja pierdole, Harry! A JAK ONA UMRZE! Czy ty sobie wyobrażasz co wtedy nam zrobią jej rodzice?! Idioto! - Mary.
- MOŻESZ SIĘ KURWA W KOŃCU ZAMKNĄĆ?! ONA NIE UMRZE! WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, TYLKO JUŻ SIĘ OGARNIJ, BO ZACZYNASZ MNIE WKURZAĆ! OD POCZĄTKU MNIE OSKARŻASZ, A JA NAWET NIE WIEDZIAŁEM, ŻE ONA NIE UMIE PŁYWAĆ! - Harry.
- Ej, spokojnie. Nie jesteście tu sami.- Olivia.
- Po prostu wkurza mnie to, że ona cały czas mnie oskarża!!! - Harry.
- Pani Sasha już się obudziła, wyssaliśmy jej wodę z płuc*, JEDNA osoba może do niej wejść.
- Ja wejdę, ona chyba nie chce ciebie na razie oglądać...- Mary.
- Odwal się.- wepchnął się Harry.- Cześć, jak się czujesz?
- Lepiej, lekarz powiedział, że jak będę się dobrze czuła, to jutro mnie wypuszczą. 
- Emm... Ja chciałem cie za to wszystko przeprosić, za to, że wrzuciłem cię do basenu itp.
- Nie ma sprawy, nie wiedziałeś o tym, że nie... nie umiem pływać. - Mary.
- Ale i tak nie powinienem.
- A tak w ogóle, Harry... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARUCHU! DAŁEŚ SIĘ NABRAĆ! :D Hahahah.
- Happy Birthday To You, Happy Birthday To You. HAPPY BIRTHDAY HARRY! - zaczęli wszyscy śpiewać.
- O rany, z tego wszystkiego zapomniałem, boże drogi... - Harry. - Dziękuję. Czyli... chwila, ty umiesz pływać, tak?
- Owszem, haha. - Sasha.
- To zapraszam cię do jeziorka kochanie :) (przy szpitalu) - Harry.
- O nie nie nie! Harry, błagam cię nie! Harry haha! Nudzi ci się?! Aaa! Nie! O ty szujo, chodź tu cwaniaku, no chodź! Chodź się przytulić! no chodź kochanie!
- Nie nie nie, odejdź, ODEJDŹ! Achh, musiałaś, prawda?
- Taak, hahah. - przytulił mnie mocniej.
- Dobrze, to zapraszam wszystkich na dżamprezę o 20.00 z okazji moich urodzin! - Harry. 
- Z chęcią przyjdę, hahaha. - Sasha.
- To chodźmy na zakupy!
- Okej, ja, Harry i Mary jedziemy na zakupy, a reszta - przygotujcie dom. - "rozkazałam"
- Tak jest, kapitanie! - Lou.
*pół godz. później*
- Harry, idź po alkohol, a my z Mary pójdziemy po przekąski.
- Okej. - Harry.
- Hm, może ja zrobię moje koreczki, a Zayn'a poproszę, żeby zrobił karkówkę, co ty na to?
- Spoko, ja zrobię w takim razie sałatkę. Chodź po Harrego.
- Już gotowe! - Harry.
- Emm, słońce to nie miało być raz, dwa trzy... piętnaście butelek, tylko pięć i browary. Co za pijak... haha.
- No dopsze. 
- Noo, grzeczny chłopczyk.
- Ale sobie go "wychowałaś". Hahaha - Mary.
*1 godz. później*
- Ej! Zayn! Co z tą karkówką?
- Zaraz będzie gotowa! - Zayn.
- Spoko, Louis! Miałeś powiesić lampki, a nie się nimi bawić!
- No dobrze, ale one są takie... ŚWIĘCĄCE! Czyż nie?
- Naprawdę?! Niemożliwe, GENIUSZ.
- Ej! Już pierwsi goście są! Chodźcie! - Olivia.
- Dobra, plan jest taki: Ja, Harry i Louis otwieramy drzwi i zapraszamy do środka, rozumiecie? Tak? Dobra, to chodźcie.
- Cześć, zapraszamy do środ... CAROLINE?! Czego ty tutaj szukasz? - po co ona tu przylazła?!
- Przyszłam na imprezę, a co?
- Harry, możesz ją wyprosić? Bardzo proszę! - mówiłam mu na ucho.
- Caroline, przepraszam, ale niestety nie wejdziesz tutaj, cześć.
- Jesteś tego pewien? - zaczęła go całować, ale zaraz zaraz! ON SIĘ NIE OPIERAŁ!
- Harry! Przestań! HARRY!
- Caroline! Ty dziwko! Won stąd!!!!- Harry.
- Co to miało być?! 
- Przepraszam, nie mogłem jej się wyrwać, naprawdę przepraszam.
- Dobra, nie ważne.
*1 godz. później*
- Cześć! Witam wszystkich, jak się bawicie? Chciałem powiedzieć pewną rzecz... To... to jest moja dziewczyna, ma na imię Sasha, i dzięki niej tutaj jesteście, gdyby nie ona, zapomniałbym o swoich urodzinach. To tyle, bawcie się dalej.
- Kochanie, przestań mi tak schlebiać.
- Przestań, kocham cię. - Harry.
- Harry, Sasha jest sprawa, Caroline próbuje tu wejść, ale Olivia nie daje sobie z nią rady, błagam, chodźcie.
- Kurwa, czego ta dziwka jeszcze tu szuka. - byłam zbulwersowana.
- Caroline, kurwa mać. Do ciebie nie dociera, że nic do ciebie nie czuję? Mam dziewczynę, i grzecznie powiem spierdalaj, miłego wieczoru.
- Cześć Harry, cześć... E, nie ważne. - Caroline.
- Chodź, nie przejmuj się. - Harry.
- Nie mam zamiaru.
- O, cześć Harry. Kopelat! Co u ciebie słychać?
- Savannah?! To naprawdę ty?! Cześć! Dawno się nie widzieliśmy! Chodź pogadamy.
- EKHEM. - Czy on już o mnie zapomniał?
- A, właśnie. To jest moja dziewczyna, Sasha, Sasha to jest Savannah moja koleżanka.
- Dziewczyna? Aha, tak cześć.
- Ta, siema.
- Chodź Savannah, Sasha, zajmij się gośćmi.
- Mary, trzymaj mnie, bo zaraz jej oczy wydłubie!
- Ej, luzuj. Chodź potańczyć.
*pół godz. później*
- Harry, Harry? Harry?! Nigdzie go nie ma.
- Sprawdzałaś w ogródku? - Mary.
- Tak.
- A na górze, w pokojach?
- Nie.
- To chodź.
- Okej.
- Harry, gdzie jesteś? Kochanie? - szukałyśmy po pokojach.
- Dobra, został ostatni pokój, jeżeli go tam nie będzie, to się załamie.
- Otwieramy na trzy-cztery, okej? - Mary.
- Dobra, trzy... czte... ry... O kur...
- Ja pierdziele.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Nie wiem, nie pytajcie. Improwizowałam xD
Rozdział pisany z towarzyszącą mi czkawką. DZIĘKI.
Ciekawe, czy będzie się podobał. I... co będzie w ostatnim pokoju? Jak myślicie?
A tymczasem, CZEŚĆ :) :P

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 4

*Następnego dnia**Z perspektywy Mary*
- Chcecie coś na śniadanie? Niedługo przyjadą chłopaki.
- Nie, ja coś źle się czuję, brzuch mnie boli, będę wymiot...- nie zdążyła dokończyć, bo poleciała do łazienki
- JUŻ LECĘ CI WŁOSY POTRZYMAĆ, CZEKAJ! Czego żeś się nażarła? Znów zepsuty kefir?
- Nie, myślę, że to... wiesz co.
- Możesz jaśniej? - Nie rozumiałam o co jej chodzi.
- No bo... wtedy, jak zaprosili nas na imprezę, to ja i Harry... JESTEM DZIWKĄ! JESTEM ZWYKŁĄ DZIWKĄ!!!
- Łołołoł, co się dzieje? - Przyleciała Olivia.
- Kochanie, nie jesteś dziwką, spokojnie. Polecimy z Olivią po testy, ok? Tylko nic sobie nie rób, błagam.
- Dobrze.
- To zaraz będziemy, pa.
*Z perspektywy Olivii*
- O co chodzi? - nadal nie wiedziałam.
- Wtedy co chłopcy zaprosili nas na imprezę, to Sasha z Harrym... wiesz co.
- Ja pierdole.
- Ej, a co jeśli okaże się, że jest w ciąży? Przecież ona się załamie, nawet nie jest z Harrym, a tym bardziej on pewnie nie będzie gotowy na dziecko, ma zespół.
- Spokojnie, pogadamy z nim wtedy, żeby Sasha nie musiała się trudzić.
*20 min. później**Z perspektywy Sashy*
- MARY! OLIVIA! SZYBKO! Wy zobaczcie, ja nie chcę.
- O fak...
- Co? CO?!
- Pozytywny... Tak mi przykro.
- Dlaczego? Dlaczego ci przykro? O nie, sam spłodził to dziecko, więc będzie je wychowywał.
- Jedziemy do nich. JUŻ! Ruszaj się!
*pół godz. później*
- Otwieraj tchórzu! OTWIERAJ! JUŻ!
- Cześć, co się dzieje?
- Gdzie jest ten gnojek?
- Czyli... kto? - Nadal nie rozumiał Niall.
- Harry!
- Aa, trzeba  było tak od razu! Na kanapie siedzi.
- Spójrz! NO SPÓJRZ!
- Co to jest?
- MÓJ test ciążowy idioto!
- J... jak to?
- Spłodziłeś mi dziecko, więc teraz będziesz się nim opiekował i gówno mnie obcho...- nie dokończyłam, bo mnie pocałował.
- C... co ty robisz?
- Bardzo się cieszę, naprawdę, zawsze chciałem mieć dziecko, z osobą, którą kocham.
- Chwila, chwila. Kochasz mnie?
- Tak, czy chcesz zostać moją dziewczyną?
- Ja... ja nie wiem co powiedzieć.
- Po prostu się zgódź.
- Tak. Tak, Harry chcę być twoją dziewczyną.
- Poważnie? Ale się cieszę!
- Ja też, kocham cię.
- Ja ciebie też - pocałował mnie.
- Dobra, dobra. Koniec tego gołąbeczki, Sasha, chyba musimy iść się pakować, a ty przebrać - Dopiero zauważyłam, że byłam w piżamie.
- I JA TAK SZŁAM PRZEZ CAŁE MIASTO?!
- Ups? Hahahaha.
- Tak, śmieszne kurde...
- Dobra, chodź, bądźcie po nas za godzinę, ok?
- Okej, pa.
- Papa, będziesz tęsknić?
- Będę, a ty? - Harry
- KONIEC! - Wydarła się Olivia. - Dlatego nie chcę mieć chłopaka.
*1 godz. później**Z perspektywy Mary*
-Już są! Chodźcie! - Krzyczała jak opętana Sasha.
- Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść misiu! Tęskniłeś?
- Pewnie.
- Nie!Tylko nie to! Błagam was, nie lubię przesłodzonych związków. - Krzyczałam.
- No, prawda ja też nie. - Przyznała Sasha.
*Z perspektywy Sashy*
- To my może z Lou pojedziemy do sklepu, ok?
- Wolisz Lou ode mnie?!- Krzyknął dla żartów Harry.
- Tak, nienawidzę cię! -Kłóciliśmy się dla jaj.
- To idź! Idź do niego!
- Hahaha, weźcie bo zaraz się zesikam. - śmiała się Olivia i Mary.
- Dobra, Lou chodź. Bo z nimi nie da się wytrzymać.
- Okej.
*W samochodzie*
- Sasha, możemy pogadać?
- Nie, kierowca ma skupić się na drodze, hahaha. Pewnie, wal śmiało.
- Bo chodzi o to, że ja się o ciebie martwię...
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?- O co mu chodzi?
- W tym sensie, że Harry w wielu swoich związkach ranił dziewczyny. I nie chcę, żeby było tak z tobą, chcę żeby miał normalną dziewczynę, z którą będzie do końca życia.
- Dziękuję Louis, ale myślę, że łączy nas także dziecko, ledwo go znam, ale wiem, że uwielbia dzieci i na pewno będzie dbał o mnie i o malucha, wierzę w to.
- Jesteś tego pewna?
- Kobieca intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. - uśmiechnęłam się.
- Spoko. - Także się uśmiechnął.- Jesteśmy na miejscu, wysiadaj.
- Weźmiemy wózek? Proooooooooszę.
- Jasne, czemu tak ci na tym zależy?
- Bo uwielbiam jeździć wózkami, hahaha.
- Spoko.
*2 godz. później*
- Mamy wszystko? - spytał Louis.
- Tak, myślę, że tak marhewki, soki, alkohol, owoce, słodycze, chipsy, warzywa itp. itd.
- Czyli wszystko. Dobra, chodźmy do kasy.
- 168 dolarów. - powiedziała kasjerka.
- Proszę. - podałam jej kartę.
- O nie, weź tą kartę, ja płacę.
- Louis, przestań. Nie dość, że mieszkamy u was, to w dodatku będziecie za nas płacić? Na pewno nie!
- Proszę. - podał jej swoją kartę. - A ty swoją weź schowaj. I nie ma dyskusji.
- Ale ty jesteś uparty.
- Wiem, dziękuję.
*pół godz. później*
- Już jesteśmy!
- Macie moje żelki? - Dopytywał Niall.
- Mamy, spokojnie. idę po zakupy.
- O nie, jesteś ciężarna, nie wolno ci dźwigać. - Harry
- Harry! Jeszcze nie jestem! Spokojnie...
- Ja się tylko o ciebie martwię.
- Tak, wiem. Ale bez przesady.
- Dobra, dajcie wszystko co na grilla. Zajmiemy się tym z Liamem. - Zayn.
- Ok, ja idę się przebrać.
- Mogę wejść? - Harry.
- Tak, jasne.
- Do twarzy ci w dresie.
- Haha, weź przestań. Idziemy na dół?
- Ok, chodź.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest dosyć "niefajnie" bo jestem chora (-.-). I rozdział jest byle jaki,bo
nie miałam ani chęci ani pomysłu na niego. WIĘC BARDZO, ALE TO BARDZO WAS PRZEPRASZAM.
Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się spodoba.
Bajo :*

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 3 +18

*Z perspektywy Sashy*
- Cześć piękna - zamruczał Harreh
- Dzień Dobry - uśmiechnęłam się. - Boże!
- Co?
- Jak ja wyglądam! 
- Ślicznie!- wychwalał mnie Harry
- No właśnie nie! Jeszcze w dodatku gwiazda światowa mnie tak ogląda, Chryste!
- Jesteś za razem głupia i śliczna, wiesz?
- Tsa, dzięki. - oczywiście to był sarkazm. - Chcesz naleśnika? Lub z naleśnika? Haha.
- Nie, ale chcę ciebie. - zaczął mnie całować namiętnie
(+18)
Delikatnie popchnął mnie na łóżko i zaczął całować zaczynając od szyi, schodząc w dół
- Mogę? - spytał.
- Pokiwałam głową na znak "tak"
Wszedł we mnie, zaczynając od delikatnych ruchów, kończąc na delikatnym całowaniu mnie.
- Dochodzę! - krzyknął
- Ja też.
- Dziękuję za wspaniały... no wiesz co - całuje.
- A ja dziękuję Bogu za ciebie. - uśmiechnęłam się.
- dobra, chodź na dół, bo już 11.
- Już?! My musimy już iść!
- Dlaczego? - spytał się.
- Bo ja mam rozmowę w sprawie pracy o 12.00!
- Aha, rozumiem, ale przyjdziecie, jak będziecie miały czas?
- Oczywiście, ale teraz idź po dziewczyny, i powiedz, żeby się ruszyły, okej?
- Spoko.
*pół godziny później*
-Dobra, dziewczyny, ja lecę, życzcie mi powodzenia, pa!
- Siema!
*20 min. później*
- Witaj, siadaj młoda damo
- Dzień Dobry, dziękuję
- Więc ty w sprawie pracy, tak?
- Tak, dokładnie.
- Dobrze, może zaczniemy od małego co nieco? Co ty na to?
- Ym, nie rozumiem.
- Zabawmy się, będziesz moją dzi...
- Nie, dziękuję? Spierdalaj, zboczeńcu! NIE DOTYKAJ MNIE!
- Nie, kochana. Nie teraz.
Zaczął mnie rozbierać, wyrywałam się z tych sznurów, którymi mnie przywiązał, ale to nic nie dawało.
Czułam ten ból, ten napływający pot, to że zaraz mnie zgwałci, ale usłyszałam głos, głos który bardzo dobrze znałam. To mógł być tylko On. Harry
- ZOSTAW MNIE! - krzyczałam nadal, ale to nic nie dawało
- ZOSTAW JĄ ZBOCZEŃCU! - krzyknął Harry i zaczął go okładać po twarzy, gdy już ten się poddał, Harry podszedł do mnie i mnie rozwiązał
- Nic ci nie jest? - spytał troskliwie.
- Nie, ale co ty tu robisz?
- Mój ojczym tu pracuje, miałem mu przynieść jakieś dokumenty, i wtedy usłyszałem jakieś krzyki, jak bardziej się wsłuchałem, to usłyszałem, że to ty, i przybiegłem.
- Dziękuję, naprawdę, jeszcze chwila i...
- Nie ma sprawy, zadzwoniłem już po policję, chłopaków i dziewczyny, i zaraz powinni być. O, już są.
- Sasha! Nic ci nie jest? Rany boskie! 
- To ty?! Idioto!
- MARY STÓJ! To nie on, to ten facet - wskazałam na mężczyznę, którego zabrała policja
- Masz szczęście.
- Najważniejsze, że już po wszystkim, chodźcie do domu, zapomnijmy o tym. Proszę
- Nie teraz, przeprowadzacie się do nas i koniec. Musicie być bezpieczne.
- Harry, nie... - nie dał mi dokończyć
- Nie ma nie! Przeprowadzacie się i koneic! Chodzi o wasze bezpieczeństwo.
- Ale ty jesteś uparty.
- Dziękuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc tak, zacznijmy od tego, że rozdział jest dosyć krótki, ponieważ chciałam zakończyć w tym momencie, no i oczywiście kolejny za tydzień
See ya :*

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 2

- Będę tu mieszkać do końca swojego życia! Nie ma bata!
- Hah. Tsa, jasne
-No taaak!
-Dobra, dobra chodźcie ogarnąć rzeczy, a potem do MSC na...
- SZEJKA 1D!!! - Nie dały dokończyć przyjaciółce
- No tak.
*2 godz. później*
- Możemy iść ?!
- Czekaj! Zaraz będzie LWWY!
- Oo, dobra!
- AND LIVE WHILE WE'RE YOOOOOOUNG!
-Dobra, chodźcie
*W MSC*
- Poproszę 3 szejki 1D
-Ey! Paaaatrz!
-Co?
- Telewizor!
- O! O! Może pani głośniej?
- Oczywiście.
- Chodźcie do stołu.
-M.. M.. Mary, ppatrz, to to ONI (O.o)
-Gdzie?!
- Ahahah, w dupie!
- No, bardzo śmieszne
- Nooo.
- MARY! PATRZ! TO ONI!
- Tak, nie dam się nabrać
- JA MÓWIĘ POWAŻNIE!
- Noo, ona nie kłamie, serio
- O...
- Harry! Tutaj!
- Cześć, ja jestem Sasha, to jest Mary, a to Olivia.
- A wy chyba wiecie kim jesteśmy.
- Boże, cóż za skromność...
- Zamknij mordę!
- Więc, co u was? Jak kariera?
- Hm, niedługo będzie nowy album, więc jesteśmy zadowoleni.
- Tak, wiemy, jesteśmy waszymi fankami.
- Naprawdę? Nie zauważyłem twojej bluzki. Haha.
- Hahaha, jak to możliwe?
- No cóż, byłem zauroczony twoimi oczami... Ups!
*S. się rumieni*
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić
- Nic się nie stało, i dziękuję
*daje buzi w policzek*
- UUUUU! - Louis
- LOUIS! - krzyknęli oboje
- No cooo?
- Nic, nic.
- Dobra, gadki szmatki, ale my musimy lecieć.
- Szkoda. Może dacie się zaprosić dzisiaj wieczorem na imprezkę?
- Pewnie. Tylko... dużo osób będzie?
- Nie, tylko my i wy, więc?
- No to do zobaczenia wieczorem
- Paa
- Jezu! Dziewczyno! Świetna jesteś! Zero emocji, zero pisku, bardzo dobrze!
- Sasha! Czekaj!
- Co?
- SASHA!
- Haha, co Harry?
- Może dasz mi swój numer?
- Pewnie.
- Dzięki, to do zobaczenia na imprezie!
- Do zobaczenia,
- TROOOOLL! Harry Styles w tym momencie poprosił cię o numer, a ty zero emocji ?!
- Spokojnie. Staram się traktować go normalnie, żeby nie poczuł, że jestem jakaś psychiczna!
- Ok, ok. Chodźcie kupić jakieś sukienki na imprezę!
*godzina później*
-Nic dla mnie nie ma! - Narzekała Sasha
- O Boże...
- Sasha! Zobacz! A ta?

- Jest idealna! Wprost dla ciebie!
- Noo, jest śliczna!
- I nie droga!
- Kupuj ją!
- Dobra, kupię.
- Dobrze, a tak będzie wyglądała moja (Olivii)
 - A tak moja (Mary)
- Śliczne!
- No wiem. - Mary.
- Skromność. Haha
- Taa.
- Dobra, a teraz buty!
(Sashy)
(Olivii)
 (Mary)
-Hmm.. fajne, fajne, Mary, nie wiedziałam, że ty nosisz szpilki!
- Widzisz...
- Dobra, za 2 godziny jest impreza, lecimy!
*1,5 godz. później*
-Szybkooo! Za pół godziny impreza!
-A wiesz w ogóle gdzie oni mieszkają?
-Tak, Hazza napisał mi w sms-ie
- Spoko.
- Dobra, chodźcie.
- Hej, jesteśmy.
-Wow, wyglądacie nieziemsko!
- Dziękuję.
- Wchodźcie, proszę.
- Cześć, może się czegoś napijecie? Drinka?
- Ja poproszę.
- Ja też.
-I ja.
-Dobra.
- DJ MALIK! Zapodaj wolnego!
- Jasne!
- Zatańczysz?
- Pewnie.
- Mogę prosić do tańca? - Niall
- Oczywiście. - Mary
-Zatańczymy młoda damo? - Lou
- Em... możemy - Olivia
- Sasha, ślicznie wyglądasz
- Dzięki. Naprawdę.
- Wiesz, Olivia, wydaje mi się, że ty chyba nas nie lubisz?
- Szczerze?
-No.
- Nienawidzę...
- Aha, to czemu tu jesteś?
- ALE... Wydajecie się być spoko, i jestem tutaj dlatego, bo nie chciałam sama w domu zostać, a po 2. to nie chcę ciągle uważać, że jesteście idiotami, bo tak nie jest.
- Mhm, dzięki.
- Nie ma za co.
*3 godz. później*
- Ale jestem zmęczona, zamówcie nam taxi
- O nie, nie ma mowy, nie będziecie same wracać do domu!
- Harry, przestań.
- Nie będziecie wracać same i koniec!
- Dobra, sorry.
- Sasha! Śpisz ze mną!...
- CO?! - All
- Dajcie mi dokończyć! Sasha ze mną, Mary z Niallem, Olivia chyba z Lou.
- Chyba z Lou?! Nie chyba tylko na pewno !
- Dobra, Louis, mogę spać na kanapie.
- Nie ma mowy!
- No okej.
- WIĘC DOBRANOC DROGIE DZIECI, A TY HARRY PAMIĘTAJ O TYM, ŻE JA JESZCZE NIE CHCĘ ZOSTAĆ WUJKIEM!
- Ej, dobra!
- Mogę jakąś koszulkę, albo bluzę?
- Tak, może fioletową...
- Jacka Wills'a?
- Hahaha. Tak, czyli, że chcesz?
- Mogę chcieć.
- Dobra, łazienka jest tam, idź się przebierz, zmyj makijaż i w ogóle.
- Już jestem.
- Ale ty masz świetną figurę O.o
- Przestań. Wcale nie.
- Wcale, że tak!
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak i koniec!
- Niech ci będzie...
- Dobranoc w takim razie.
- Dobranoc.
Zanim jeszcze zasnęła, poczuła, że Harry zaczyna całować ją po szyi i odkrywać ją z bluzy (XD)
- Em, Harry...
- Tak?
- Że tak spytam, co ty robisz?
- Nic, nic
- Czyżby?
- Tak.
- Więc dobranoc.
-Dobranoc.
- Harry!
- No dobra.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc tak: Rozdział jest dłuuuugi, mogę to nazwać bonusem.
A rozdział jest dziś dlatego, bo jutro idę z przyjaciółką do kina, więc czasu nie bd miała.
Mam nadzieję, że się podoba (jeżeli ktokolwiek go czyta)
I chyba dodam zakładkę "co czytam".


poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 1

To już ten dzień! Dziś wyjeżdżamy do Londynu! Niedługo przyjdzie Olivia i Mary, muszę się spieszyć, bo inaczej spóźnimy się na samolot.
- Córciu, uważajcie tam na siebie i zadzwoń, jak będziecie na miejscu, koniecznie!
- Tak wiem mamo, mówisz to już z setny raz! - Byłam podirytowana tym, że tak się bała, ale za to ją kocham.
*dzwonek do drzwi*
- SIEMAAAAA! - Wydarły się Olivia i Mary.
- Boże, WEŹ TU ŻYJ Z TAKIMI LUDŹMI! Jak będziecie nadal tak robić to ja nie wiem, jak wytrzymam z wami w jednym mieszkaniu...
- Dobra, rusz dupę i wsiadaj do samochodu!!!
- Wrr. Dobra, pożegnam się jeszcze z Lilly.
- Okej.
- Lilly! Pa, ja już jadę!
- No, papa. Ale wyślesz mi coś z 1D?!
- Tak, oczywiście. Haha. - Czasami myślę, że ona ma większego bzika na punkcie 1D niż ja.
- Paaaa!
- Papa córciu i pamiętaj...
- Uważaj na siebie i bla bla bla, tak? - Ta kobieta zaczyna mnie ostro wkurzać...
- Przepraszam, ale ja po prostu się o ciebie martwię.
- Wiem mamo, pa.
*pół godz. później*
- ŚPIOCHU! WSTAWAJ! BO SPÓŹNIMY SIĘ NA SAMOLOT!
- Dobra, zamknij mordę, ludzie na ulicy cie pewnie słyszą...
*7 godz. później*
- Już jesteśmy! Aaaaa! - zaczęły piszczeć jak głupie
- CO?! JUŻ?! TAK!
Wsiadłyśmy do taksówki
- Proszę na ten adres *pokazuję karteczkę z adresem naszego nowego domu*
-No, dojechałyśmy. JAKA WILLA! O.o
- O kur...
- Ja nie mogę...
---------------------------------------
Pierwszy rozdział, mi się osobiście podoba, tylko niektóre osoby mogą uważać, że za dużo dialogów itp. itd.
No, ale oceniajcie sami :)